Milk & Honey Gold

Witajcie:)
Praktycznie na dziś miałam zaplanowany post o całkiem innej tematyce ;-)
Ale doszły do mnie w końcu kosmetyki z Oriflame - seria -  milk&honey Gold ;-)
Bardzo je lubię, już raz pokazywałam Wam krem do rąk, a teraz przyszedł czas na inne produkty :
 
 
       Mianowicie :
- odżywczy krem do rąk i całego ciała i,
- krem pod oczy
 
Jako pierwszy przedstawię Wam odżywczy krem do rąk i całego ciała :
Zakochana w zapachu tej serii postanowiłam wypróbować kolejne produkty!
Muszę Wam powiedzieć, że ten krem pachnie identycznie jak jego poprzednik, a co za tym idzie zakochałam się w nim od pierwszego użycia.
Oprócz zapachu, krem głęboko nawilża skórę, i myślę tu o prawdziwym nawilżeniu, po nasmarowaniu skóra jest miękka przez długi czas!! ;-) Wchłania się bardzo szybko i nie pozostawia smug na ciele.
Konsystencja budyniowa, łatwa do nałożenia, opakowanie produktu pozwala nam wykorzystać go do samego końca.
 
 
Samo opakowanie oprócz praktyczności jest również bardzo ładne.
250 ml kremu udało mi się dostać w cenie promocyjnej - tylko za 12,90 zł !! :)
 
Drugim produktem serii M&H, który zadomowił się w mojej łazience jest krem pod oczy:
 
 
Skuszona pięknym zapachem postawiłam na pielęgnację okolic oczu właśnie tym kremem.
Nie stosuję go zbyt długo, ale jedno co mogę o nim powiedzieć to to, że ma bardzo miły zapach, oraz wspaniałą konsystencję- kremowa, nie lejąca się - jak dla mnie przy tego typu produktach, to rzecz najważniejsza.
 
 
Krem bardzo delikatny, nie klei się, nie podrażnił moich oczu, również nie czułam szczypania.
Myślę, że na kilka dni stosowania to dość dobra opinia ;-)
Znajduje się w bardzo ładnym i wygodny opakowaniu! Z resztą jak wszystkie z tej serii !;-)
za kremik również zapłaciłam nie dużo - 12,90 zł.
 
Powiem szczerze seria Milk&Honey Gold jest jak na razie u mnie na pierwszym miejscu ;-)
i mogę Wam ją spokojnie polecić ;-)
Y.

Dynamiczna czerwień ;-)

14 luty - Walentynki - święto zakochanych!


Święto to nie należy do moich ulubionych, ale jakoś działają na mnie te czerwone serduszka i małe amorki ;-)
Pozostając w temacie dziś na czerwono :)
Jak wiadomo barwa czerwona jest najgorętsza ze wszystkich kolorów, czerwony jest kolorem dynamicznym i przykuwającym uwagę, domeny czerwieni to siły witalne, życie i piękno ;-)
O tak zgadzam się z tym w 100 %.
Bardzo często gdy opadam z sił używam 'czerwonych' kosmetyków dla ożywienia, i one naprawdę działają :)



Pierwszy to żel do kąpieli - erotyczna kąpiel - jest ze mną już od grudnia, drugi nieco zbliżony kolorem to żel pod prysznic - Playboy. A dlaczego one ?! :)



Jak widzicie żel jest niezwykle energetyczny, soczysty czerwony kolor od razu przyciąga uwagę ;-)
Bardzo ładnie prezentuje się w swojej pięknej buteleczce, od razu mi się spodobał.
Jest fantastyczny, a jego zapach - słodkie kwiaty - jest po prostu zniewalający.

 


A co do samego działania?
Żel przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji, kąpiel w nim to sama przyjemność, zapach + kolor sprawiają, że od razu wracają siły witalne. Dobrze się pieni, i bardzo dobrze nawilża skórę.
Jedynym jego minusem może być problem z wydobyciem żelu z buteleczki, jest bardzo gęsty i dość wolno spływa, ale myślę, że duża ilość plusów anuluje ten drobny szczegół.
Dostępny w Starej Mydlarnii, cena za 500 ml - ok. 20zł.

Chciałam Wam jeszcze pokazać moją nowinkę:


Żel pod prysznic - Playboy - Play it sexy! :)
Wpadł mi w ręce przypadkiem, przyciągnął wzrok swoją bardzo przyjemną, kształtną buteleczką ;-)
Jak widzicie jest bardzo przyjazna dla oka, i wygodna, idealnie pasuje do kobiecej ręki.
Jeśli znacie ten zapach, to zapewniam, że żel pachnie niemal identycznie!
Pieni się świetnie, dobrze nawilża, i cudownie pachnie zarówno w łazience jak i na skórze :)

Jak Wasze święto zakochanych :)??
Pozdrawiam ciepło.
Yasniable.

Marizowe Szaleństwo ;-))

Witajacie ponownie :)

Dziś post jak najbardziej Marizowy :)
W listopadzie zostałam konsultantką polskiej firmy - Mariza. Myślę, że była to jedna z moich najlepszych kosmetycznych decyzji! Bardzo polubiłam produkty tej firmy, są genialne, a ceny są bardzo przystępne, wraz z moim, Mariza podbiła serca również wielu moich koleżanek ;-)
Dziś chcę Wam pokazać, co zamówiłam sobie z ostatniego (styczniowo-lutowego) katalogu, skupiając się na dwóch niezwykłych masłach!


Sprawcami zamieszania są:
Ujędrniające masło do ciała (200ml) z algami morskimi i masłem shea oraz,
Odżywcze masło do ciała (200ml) z olejem migdałowym i bawełną ;-)



Oba masła są umieszczone w dość wygodnych opakowaniach, bardzo łatwo jest je z nich wydobywać :)
Co mnie najbardziej w nich urzekło? Przede wszystkim zapach i kolor, bardzo przyjemne soczyste kolory to jest coś co lubię, a zapach? zniewalający!! Masła pachną prawdziwymi,świeżymi owocami, co sprawia, że nakładanie masła staje się niezwykle przyjemne ;)
Jakość maseł - bez zarzutu, konsystencja - bardzo gęsta, łatwe smarowane, i szybkie wchłanianie. Zapach wyczuwalny na skórze, ale jest delikatnie przyjemny, a nie natarczywy jak to bywa w przypadku niektórzych takich kosmetyków. Bardzo dobrze nawilża moją skórę, więc nie mam do czego się przyczepić ;-)


Jedynym problemem może być ich dostępność, ale mam to szczęście, że mam je zawsze pod ręką w każdym katalogu. Cena również stosunkowo niska - w aktualnym katalogu 12,60.
Jeśli będziecie miały tylko okazję, sięgajcie po nie! ;) w tej lini również: garanat i wanilia :)

i zdjęcie reszty moich marizowych nabytków (mam nadzieję, że je również będe miała okazję szerzej opisać:))
- puder w kulkach - rozświetlający jasny (19,90zł)
- matujący puder ryżowy ( 17,90zł)
- cień do powiek - soczysta brzoskwinia (9,90zł)
- i tusz do rzęs - long & black (11,20zł)


Jak się ma Wasza marizowa - przygoda ? chwalcie się ;-)
Życzę Wam słodkiego tłustego - czwartku - pamiętajcie o zjedzeniu pączka, podobno, jeśli w tłusty czwartek nie zjemy chociaż jednego pączka to los w tym roku nie będzie nam sprzyjał ;-)
Yasniable.

Powroty....

W i t a j c i e ;-)


Na początku dziękuje za wszystkie 'kciuki' - bardzo mi się przydały, juz prawie wszystkie egzaminy za mną, myślę, że te najgorsze na pewno! więc teraz czas na pisanie pracy magisterskiej!
i mam nadzieję, że uda mi się wrócić już do bloga i do regularności - bardzo bym tego chciała!
Więc na sam początek dość krótki i treściwy post!
Zima, zima, zima nadal jest z nami. W tym okresie moje dłonie potrzebują potrójnego nawilżenia, dlatego wszędzie gdzie tylko znajdę się ja, tam są i moje kremy do rąk!


Aktualnie wraz ze mną są cztery kremy, z którymi polubiłam się zarówno ja jak i moje dłonie ;-)
Dwa pierwsze są to kremy z Oriflame, pierwszy różowy to najbytek z najnowszego katalogu - kolor i serduszka w sam raz na Walentynki ;-) spodobało mi się opakowanie, i tak oto znalazł się u mnie!
I bardzo dobrze: ładny, delikatny zapach, krem gęsty i intensywnie nawilżający! Cena również niezbyt wysoka (5,90zł) więc myślę, że jeszcze do niego wrócę.


Drugi krem z Oriflame - mleko i miód - jestem nim zachwycona!! po prostu go uwielbiam!
Jego zapach jest cudowny - kojarzy mi się z dzieciństwem, bardzo intensywny długo utrzymujący się na dłoniach. Sam krem dość rzadki, ale bardzo dobrze nawilża i sprawia, że dłonie odrazu po nałożeniu stają się bardzo gładkie. Cena jest wysoka i waha się w zależności od katalogu, ja swój krem kupiłam za 13,90zł, a w aktualnym katalogu Oriflame kosztuje aż 20,00 zł. Trzeba po prostu trafić.
Dwa kolejne kremy, najczęściej używam już w ekstremalnych przypadkach.


Czerwony Evree regenerujący do bardzo suchej i podrażnionej skóry, bardzo gęsty i bardzo nawilżający, jak już pisałam używam go podczas tych chłodniejszych dni, wtedy dla dłoni jest wręcz idealny! Jedyne co mi się w nim nie podoba to zapach - niemiły, nawet ciężko mi go opisać...czasami wręcz odrzuca.
Ostatni krem dość nietypowy, bo właściwie to nie jest typowy krem do rąk tylko krem pielęgnujący dla dzieci. Krem sam w sobie gęsty, zapach miły i przyjemny... zużywam już drugą tubkę i jestem z niego zadowolona, mimo iż nie jest to krem do rąk, moim dłoniom bardzo służy ;-)

I na koniec chciałam pokazać zdjęcie z mojej wymiankowej paczuszki - coś wspaniałego!

 Dziękuję ;-)

 

Do usłyszenia niebawem. Yasniable :)