Wrześniove Love :)

Wrzesień - dziewiąty miesiąc w roku, liczy sobie 30 dni, nazwa pochodzi od kwitnących w tym miesiącu wrzosów. Mój ulubiony miesiąc :) Przedstawię Wam dlaczego, oraz pokaże jakie mam ambitne plany na porę wrzosów:

 
Oczywiście na tablicy korkowej nie może zabraknąć wrześniowego planowania :) z wieloma ciekawymi, o których wcześniej nie miałam pojęcia, dniami, tak jak to że dziś 8 września obchodzimy Dzień Marzyciela :) Pobrałam to od: http://www.raaanyjulek.blogspot.com, zachęcam serdecznie pewnie niedługo pojawi się październik i listopad :)
 
a co we wrześniu u mnie ? oczywiście wrzosowisko w domu :) za to przede wszystkim kocham wrzesień, zawsze ozdabiam moje wrzosy, i mój dom też zyskuje piękny fioletowy kolor - dla mnie idealnie pasuje wręcz do tej pory roku.
 



Wrzesień to też dla mnie miesiąc zdobywania herbat (tak, planuję zrobić niezły zapas na całą jesień), i zdobywam też ciekawe pozycję jeśli chodzi o książki, wiem ze to banalne, ale uwielbiam czytać, szczególnie wieczorami i z dobra herbatą no i do tego jakaś świetna świeczka :) Wrześniowy Joy także zakupiony:



Wrzesień to także dzień moich urodzin, mianowicie druga połowa - 27.09 :) Może dlatego tak bardzo przypadł mi do gustu ... planuje kilka spotkań ze znajomymi w związku z urodzinami, poświęcę temu cały weekend, dodatkowo na swoje urodziny chcąc sobie zrobić mały prezent (tak, tak sama sobie :P) planuje remont sypialni :) w kolorach oczywiście wrzosowych - fioletowo, różowych, już się nie mogę doczekać tej zmiany.
 
Chciałabym także w końcu zacząć robić przetwory, najbardziej kręcą mnie dżemy słodkie :) w planach mam dżem truskawkowy z szampanem, malinowy z wanilią i czekowiśnię :) może dalej pójdę w inne wypieki, kto wie ;-) inspiracje będę czerpała z: http://www.mojewypieki.com :)
 
Jak widzicie miesiąc zapowiada się całkiem sympatycznie, jestem nastrojona pozytywnie, będzie on co prawda pracowity, ale wiem, ze warto :) Moje wrześniowe postanowienia sporządziłam w postaci krótkiej listy:
 
Wrześniowa Lista:
1. Dokończyć rozdział pracy mgr ( :O )
2. Zrobić remont sypialni
3. Przetwory i wypieki <3
4. Urodzinowe spotkania
5. Zacząć jesienne zakupy :)
 
Post wrześniowy uważam za zakończony !!

Bielenda - Biotechnologia Ciekłokrystaliczna 7D



Bielenda, Biotechnologia Ciekłokrystaliczna 7D nawilżający płyn micelarny do mycia i demakijażu 3w1, 200 ml  - użyłam raz i się zakochałam :) Bardzo lubię micelarne płyny, moim zdaniem są idealne, długo szukałam tych, które spełnią wszystkie moje wymagania i oto jeden z nich.

Skład: Aqua (Water), Glycerin, Sodium Cocoamphoacetate, Niacinamide, Arginine PCA, Sodium Hyaluronate, Argania Spinosa Sprout Cell Extract, Urea, Sodium Lactate, Allantoin, Lactic Acid, Isomalt, Lecithin, Polysorbate 20, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropionol, Linalool.



Płyn nie jest lepki, jedyne co mi w nim przeszkadza, to intensywny zapach, ale z czasem da się do niego przywyknąć, konsystencja nie jest aż tak bardzo wodnista, podoba mi się pianka, która tworzy się przy używaniu. Opakowanie proste, estetyczne, wygodnie w użyciu, dozownik na duży plus, mały otwór pozwala na dozowanie produktu, a nie na wylewanie go w ogromnych ilościach na wacik. Co do samego działania, dla mnie najważniejsze, że daje radę z usunięciem makijażu, mimo iż nie maluję się zbyt mocno, to jestem zadowolona :). Micel nie uczula, nie podrażnia, mojej skóry również nie wysuszył, działa jak trzeba. Po użyciu czuję, że moja skóra twarzy jest oczyszczona.


Doskonale radził sobie w ciepłe i upalne dni, odświeżał skórę i dawał jej uczucie świeżości, na razie zużyłam dwa opakowania produktu, i na pewno sięgnę po więcej :) Warto zapolować na niego po promocyjnej cenie, regularna to ok. 13/14 zł, mi udało się go kupić za niecałe 10 zł, uważam, że cena za płyn micelarny nie jest zbyt wysoka, warto go mieć :)

Jesienno wrześniowe wrzosy :) kocham jesień i już zaczynam się nastrajać,
 następny post w tym klimacie  :)



Przedłuż lato z jagodową muffinką Perfecty!



Swoje lato przedłużyłam z masłem do ciała Perfecty. Masło odmładzające - jagodowa muffinka.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę przy wyborze produktu, to oczywiście opakowanie :-) przyjemne dla oka, kolorowe, bardzo estetyczne, no i te pyszne jagodowe muffinki, które wyglądają nieziemsko ... kolor pudełeczka różowy, więc nie mogłam przejść obojętnie obok tego masła. Od razu było moje! Wybór padł na jagodową słodycz.




Ze swojego wyboru jestem bardzo zadowolona, już po pierwszym otwarciu, zapach który do mnie dotarł powalił mnie z nóg, faktycznie jagodowy, słodki, urzekający, ale najważniejsze, że nie jest przytłaczający i mdły. Dla mnie idealny i w sam raz na letnie dni, nawet już te chłodniejsze.
Konsystencja bardzo gęsta, masłowa, ale nie jest tłusta i ciężka :) bardzo dobrze się ją rozprowadza, i co ważne dla tego typu produktu szybko się wchłania.



Skóra po użyciu gładka i miękka, można wyraźnie wyczuć to, że przed chwilą nałożyłyśmy masło, ja bardzo lubię to uczucie ;-) Mogę polecić masło wszystkim, którzy nie oczekują od niego cudów, bo mimo nawilżenia, gładkości i przyjemnego uczucia nic innego nie zauważyłam, ale jeśli chodzi o standard wśród maseł to jak najbardziej poziom zadowalający :)



Jeśli planujecie przedłużyć sobie lato i wakacje to do dzieła !! ;-)
Osobiście chętnie też sięgnę po inne produkty z tej serii, wyglądają i pachną tak samo zachęcająco:
CRЀME BRÛLЀE, LODY MELBA, PINA COLADA, TRUFLE CZEKOLADOWE, i oczywiście ich odpowiedniki w postaci peelingów do ciała .... ahhh cudnie ;)))

Pozdrawiam Wam po przerwie kochane :)
y.

Kosmetyczne zakupy ;-)

Witam ;-)! W tym tygodniu naszło mnie zakupowe szaleństwo, zamiast oszczędzać, to wydawałam, oto co udało mi się nabyć:


Biedronka

 
 
Mgiełka upiększająca z Timotei - od pierwszego użycia podbiła moje serce, żel pod prysznic Lirene - soczyste winogrona, używam go już nie poraz pierwszy i na pewno nie poraz ostatni ;-) Biosilk - jedwab do włosów - moje włosy go uwielbiają, ja zresztą też, trzy maseczki z Biovaxu.
 

Avon

 
 
Mgiełka zapachowa z jaśminowym olejkiem eterycznym - jeśli lubicie jaśmin to gorąco polecam!,  lekki spray odżywczy z olejkiem arganowym - w końcu mogę rozczesać włosy ;-) oraz odżywczy krem do rąk, stóp i łokci z masłem shea - gęste, przyjemnie pachnące mazidło.
 

 

Rossmann & Hebe

 

 

Suchy szampon do włosów Batiste - wreszcie udało mi się zdobyć ;-),  Naomi Campbell - cat de luxe <3, szampon i odżywka do włosów 2w1 Timotei - ukochany kokos,  Nivea - brzoskwiniowa świeżość, Rexona - antyperspirant - jedyny, którego jestem w stanie użyć, oraz krem do rąk i paznokci Lirene z ogórkiem.

 

 

i mój dzisiejszy pomocnik ;-)))

 

 

Pozdrawiamy ;-)

Wygrana u Czarownicy ;-)

Witajcie ;-) Uwielbiam zaczynać dzień od niespodzianek, zresztą która z nas tego nie lubi ? ;-)
Dziś właśnie zaczęłam dzień w taki sposób, a mianowicie od przesyłki dostarczonej przez listonosza. Dotarła do mnie wygrana od Czarownicy, brałam udział u niej w konkursie na blogu, i ku mojemu zdziwieniu zajęłam III miejsce ;) bardzo mi miło!
 
 
 
Ucieszyłam się niezmiernie ponieważ wygraną jest jedna z prac Czarownicy, które od pewnego czasu podziwiam. Otrzymałam cudowny notes, na który się napatrzeć nie mogę i piękną kartkę z gratulacjami.
 
 
 
 
Kolejną miłą niespodzianką były również upominki, które znajdowały się w paczce ;-) fajne drobnostki, takie jak pomadka, lakier do paznokci, słodkości, herbatki ...
 
 
Bardzo miłe rozpoczęcie dnia ;-) Kochana dziękuję Ci bardzo za cuda wykonane przez Ciebie!
Jeśli chcecie podziwiać prace Czarownicy to zapraszam na jej blog: http://www.malymiszmasz.blogspot.com - naprawdę warto !
 
 
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I mam pytanie do Was, chciałabym również dzielić się swoją pasją jaką są książki i wszystko co z nimi związane, mam bardzo dużo do powiedzenia na ten temat. Oraz czasami swoim życiem i innymi sferami niż kosmetyki. Mam dylemat czy wplatać to tutaj, pomiędzy posty kosmetyczne czy założyć drugiego bloga na całkiem inny, odrębny temat! ;-) Pomóżcie !
Y.

Pierwszy post lakierowy ;-)

Witajcie ;-) Nie wiem czy zauważyłyście, ale na moim blogu nigdy jeszcze nie pokazywałam lakierów do paznokci, ani samych buteleczek ani na paznokciach. Z nowym rokiem postanawiam to zmienić, mimo iż mam problemy z idealnym malowaniem paznokci, jednak postaram się tak, aby móc zaprezentować coś na blogu! Dziś pokaże Wam lakiery, które są ze mną, nie jest ich dużo jednak, są to takie lakiery, które używam cały czas, a nie tylko leżą i się kurzą ;-)
 
 
 
 
Kolory starałam się dobierać tak, by kolorystyka była zbliżona, jednak nie zawsze mi się to udawało!
 
Na pierwszy ogień idą moje dwie ulubione czerwienie - Bell Air Flow oraz Rimmel
 
 
Dalej w kolejności są róże: My secret, Lovely, Essence Friuty oraz Wibo
 
 Mega neonowy ulubiony róż Yes Love oraz pomarańcz Catrice
 
Ciemne kolory granaty od Coral i Jumpy oraz fantastyczny fiolet MIYO
 
Golden Rose - piękny naturalny kolor, oraz ciemny mat





 
i na koniec dwa ulubione piaskowce, w najbliższym czasie chce powiększyć ich ilość ;-)
 
 
tak jak wspomniałam na początku, są to moje ulubione lakiery, których używam na okrągło!
Część kupiłam, część dostałam od Blogosi (;*), co jakiś czas dokupuje nowe, inne oddaje, kolekcja raz się zwiększa innym razem się zmniejsza! Wiem, że jest moja i za to ją lubię ;-)
Mam nadzieje, ze tym postem się przemogłam, i raz na jakiś czas wrzucę tu coś związanego z paznokciami ;-)
 
Pozdrawiam Was ciepło i kolorowo !! ;))

Luksja - płynne przyjemności

 
Witajcie ;-) Czy u Was zima nadal atakuje? u mnie na szczęście tak! Śnieg, który spadł jakiś czas temu nadal się utrzymuje, a towarzyszy mu mróz. Szkoda, tylko że zimowo zrobiło się tak późno, bo pod koniec stycznia, a takiej pogody nie było w grudniu, ale lepiej późno niż wcale.
 
Dziś przedstawiam moich łazienkowych ulubieńców Luksji.
Płyn do kąpieli Sweet Macaroons oraz Kremowe mleczko pod prysznic.
 
 
 
 
Luksja Care Pro Enrich to połączenie kremowego mleczka pod prysznic ze składnikami balsamu do ciała o właściwościach pielęgnacyjnych. Mleczko to zawiera odżywczy olej sezamowy, który nadaje skórze niezwykłą gładkość. Pierwszy raz z tym mleczkiem miałam do czynienia kilka miesięcy temu, kiedy to w jakimś czasopiśmie znalazłam próbkę. Jedna mała saszetka wystarczyła, abym pokochała ten kosmetyk na całego.
 
 
 
 
Kremowe mleczko pachnie bardzo delikatnie, zapach nie drażni, można nawet delikatnie wyczuć sezam w produkcie, inne wersje tego produktu również pięknie pachną, jednak ten najbardziej przypadł mi do gustu.
 
Konsystencja również na plus, jest dość gęsty, niewielka ilość pozwoli, aby nanieść go na całe ciało, bardzo dobrze się pieni, jest bardzo kremowy i na szczęście nie spływa z ciała.
 
 
 
Po umyciu skóra wydaje się być miękka i nawilżona, jednak bez balsamu do ciała się niestety nie obejdzie, ale nie przeszkadza mi to za bardzo, jestem zadowolona z jego efektów nawet z koniecznością balsamowania ciała po kąpieli.
 
Osobiście korzystam zawsze z większej wersji produkty 500 ml, bardzo lubię butelkę, która jest poręczna i wygodna, z dozowaniem również nie mam raczej problemu, otwór nie jest zbyt wielki, więc nie muszę się bać zużycia zbyt wielkiej ilość mleczka, które swoją drogą jest bardzo wydajne.
 
Odstrasza mnie tylko cena regularna, kosztuje koło 11/12 zł, jednak w promocji można go znaleźć nawet za 6 zł, tak jak udało mi się to teraz, i na szczęście zrobiłam zapas na jakiś czas ;-)))
 
Inne wersje: mleczko owsiane, olej z pestek dyni.
 
Drugim moim łazienkowym rozpieszczaczem  jest płyn do kąpieli - Sweet Macaroons.
 
 
 
 
Na początku zaznaczę, że zakochałam się w nowych etykietach tych płynów, są tak pięknie, że trudno im się oprzeć, a nowe wersje zapachowe same wołają do nas z półek. Na pierwszy rzut wybrałam Sweet Macaroons - czyli zapach bezowych ciasteczek o łagodnych mleczno-waniliowych nutach.  Cudowne, cudowne i jeszcze raz są cudowne! Zapach jest obłędny, słodki, jednak nienachalny, mogłabym go wąchać wiecznie ....
 
Konsystencja typowa dla tych płynów, dla mnie mogłaby być delikatnie bardziej gęsta, ale to już tylko drobny szczegół, który mi zupełnie nie przeszkadza, płyn ma piękny zielony kolor, i fantastycznie się pieni.
 
Przy używaniu zapach roznosi się w całej łazience, a potem bardzo długo czuć go na skórze, czasami używam go nawet zamiast mydła,  żebym go mogła wąchać (chyba uzależnienie:P)
 
 
 
 
Nie zauważyłam zbyt wielkiej pielęgnacji skóry, nie nawilża jej, ale także nie wysusza, jak dla mnie dość neutralny, zapach rekompensuje wszystko ;-)
 
Coś co zawsze mi się nie podobało w tych płynach to litrowa butelka, fajnie, że mieści się w niej aż tyle produktu, ale dla mnie jest bardzo nieporęczna, duża, niewygodna.... chciałabym kiedyś znaleźć mniejszą wersje, byłabym wniebowzięta ;-)
 
Warto zanurzyć się w bezowych ciasteczkach i na chwilę zapomnieć, cena do tego zachęca. Regularna to 9,99 zł, a teraz w promocji znalazłam te płyny po 6,90 zł. Super!
 
Inne wersje: Yummy Marshmallow, oraz 3 inspirowane kobiecymi drinkami: Pink Sparkle, Golden Desire, Peach Passion ;-)
 
 
Skuszone :)? Ja bardzo!
 
 

Zimowy Lovely - snow blusher - pink princess



Witajcie;-)
 
W końcu nadeszła prawdziwa zima. Śnieg, mróz to jest to, za co najbardziej kocham tę porę roku, mam nadzieje, że taka pogoda utrzyma się jeszcze przez cały styczeń i luty! Byłoby cudownie :)!
 
W związku z zimową scenerią za oknem przygotowałam dla Was recenzję śnieżnego różu, mianowicie: Lovely - snow blusher - pink princess01.



Do zakupu zachęciła mnie piękna zimowa szata graficzna opakowania różu, która prezentuje się całkiem przyjemnie, produkt nie jest zrobiony solidnie, jednak wcale mi to nie przeszkadza. Róż delikatnie wybrzuszony, również dość wygodny w posługiwaniu się nim.



 
Bardzo przypadła mi do gustu ciepła kolorystyka różu, oprócz niego znajduje się także trochę brązu i złota, które ze sobą idealnie współgrają., co widać zarówno tutaj jak i na policzku. Urzekły mnie także złote drobinki, może tutaj nie są aż tak widoczne, ale uwierzcie mi, że jest ich całkiem sporo. Bardzo fajnie rozświetlają cerę, i sprawiają, że skóra wydaje się rozpromieniona.



 
Nie żałuję zakupu produktu, wydaje się idealny dla mojej jasnej cery, w zimowe, chłodne dni lubię go mieć na swojej skórze. Bardzo atrakcyjna jest także cena za ten produkt, kosztował 8,99 zł za Pojemność: 3,2 g.  Czytałam o nim różne recenzje, i w końcu sama postanowiłam go przetestować, i powiem Wam, ze mile mnie zaskoczył ;)
 
Jakie macie opinię na jego temat ?:)
 
A tak zakończył się dzisiejszy, mroźny wieczór z przyjaciółką.
 
 
 
Do kolejnego razu - Yasniiable ;-)

Płyn Micelarny - Bourjois, Eau Micellaire Demaquillante


Dziś pokażę Wam mój ulubiony płyn micelarny, mianowicie  płyn do demakijażu twarzy i oczu firmy Bourjois.

 


Na etykiecie wita nas napis:  Działa oczyszczająco i łagodząco na skórę. Hipoalergiczna, bezzapachowa i bezalkoholowa. Testowana na osobach o wrażliwej skórze i wrażliwych oczach.

Skład: Aqua, Glycerin, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Poloxamer 184, Coco-Glucoside, Phenoxyethanol, Tetrasodium Edta, Sodium Methylparaben, Citric Acid, Propylene Glycol, Bht, Nymphaea Alba Root Extract.




Płyn ten jest ze mną od niedawna, ale już zdążył podbić moje serce, potrafi pozbyć się każdego makijażu, nawet tego ciężkiego, ż którym nie radziły sobie inne płyny micelarne. Zmywanie makijażu z Bourjois, zajmuje mi teraz dużo mniej czasu, nie muszę poświęcać niewiadomo ile czasu wieczorem, aby oczyścić całą twarz. Demakijaż stał się przyjemniejszy ;-)
 
Bourjois ma bardzo praktyczną butelkę, dosyć duża i wygodna, dobrze leży w dłoni, nie ma problemu z użytkowaniem jej. Otwór przez który wydobywa się płyn nie jest z wielki, dzięki czemu nie muszę się martwić, że większość produktu zamiast na waciku znajdzie się na podłodze w łazience. I co jeszcze bardzo mi się w nim podoba? mała czapeczka na zamknięciu pomagająca w otwieraniu kosmetyku, nie jest to rzecz niezbędna bez której nie mogłabym się obyć, niemniej jednak byłam mile zaskoczona, kiedy mogłam z niej skorzystać.
 
 
 
 
Jak wspomniałam produkt radzi sobie bardzo dobrze, nawet z wodoodpornym makijażem, po porannym użyciu skóra wydaje się rześka i oczyszczona, na pewno nie ciężka. Kosmetyk nie podrażnił mojej skóry, ani jej w żadnym stopniu nie wysuszył.
 
Płyn jest przeźroczysty i ma płynną konsystencję, bezzapachowy, po wylaniu na wacik kosmetyczny w ogóle go nie czułam, bardzo wydajny, niewielka ilość płynu wystarczy do zmycia makijażu.
 
 
 

Płyn micelarny Bourjois bardzo przypadł mi do gustu, spełnił moje oczekiwania, i na pewno będę do niego powracała. Jest ogólnodostępny, widziałam go w kilku drogeriach, cena również przyjemna, za butelkę o pojemności  250ml zapłaciłam 13,99 zł.
 
Używacie Bourjois ?
 
i także u mnie na blogu Yankee Candle ;-)
 
 
 
 
Powiem Wam jedno, cudna ;)
 

Zmysłowe usta ze zmysłową wiśnią

Witam ;-)
 
Dziś przedstawię Wam moje ostatnie kosmetyczne odkrycie z Bielendy, balsam do ust o smaku zmysłowej wiśni:
 
 
 
 
Czytałam o nim kilka recenzji, aż w końcu sama postanowiłam go przetestować. Pielęgnacja ust jest dla mnie tak samo ważna jak i skóry dłoni, szczególnie przy mojej pracy, kiedy to rozmawiam przez 7 godzin dziennie, piję dużo wody, usta bardzo szybko się wysuszają i często muszę je smarować, dzięki temu wykończyłam już prawie wszystkie swoje zapasy mazideł do ust, a była ich cała masa ;)
 
Kiedy udałam się do drogerii, nie dało się nie zauważyć balsamów i masełek do ust od Bielendy, dzięki swoim opakowaniom wyróżniają się one na tle innych kosmetyków tego typu. Wyglądają one bardzo ładnie i od razu wpadają w oko. Chociaż osobiście nie lubię wiśniowego smaku i koloru, zdecydowałam się, że na pierwszy ogień pójdzie właśnie balsam wiśniowy, chyba przekonała mnie ta wisienka układająca się w kształt serca. Myślę jednak, że pozostałe balsamy i masła też u mnie wylądują i to niebawem.
 
Co do samego balsamu, niewątpliwie dużym plusem jest dość długa tubka, która jest bardzo wygodna, nie przepadam za balsamami i błyszczykami w krótkich tubkach, gdyż używanie ich jest trochę uciążliwe, a ta długość bardzo mi odpowiada. Dozowanie balsamu również na plus, z tubki wydobywa się taka ilość produktu jaka mi odpowiada nie mniej, nie więcej, nie muszę się martwić jak przypadku niektórych błyszczyków, o to, że produkt wyleje mi się z nakrętki.
 
 
 
Co do nawilżania ust, balsam nie powala trwałością nawilżenia, ale na jakiś czas starcza, osobiście bardzo często smaruje swoje usta więc mi to zupełnie nie przeszkadza. Co jakiś czas sięgam po balsam i ponownie nakładam go na usta z wielką przyjemnością. Po aplikacji usta są lekko tłuste, ja to lubię, oraz delikatnie nabierają koloru czerwonego, balsam wiśniowy nadaje delikatny czerwony kolor, niezbyt nachalny - kolejny plus ;-)
 
 

 
 
Czytając opinię o tym produkcie, znalazłam i te negatywne i pozytywne, różnią się one od siebie znacznie, jeśli same nie macie zdania, polecam, abyście nabyły ten balsam i same go wypróbowały, jeśli szukacie czegoś fajnego, ciekawego i nie macie co do niego zbyt wielu wymagań, na pewno się Wam spodoba. Dostępny jest na pewno w drogerii Rossmann, ja swój kupiłam w cenie 5,50 zł, uważam, że nie jest to ogromna kwota jak na balsam ;-)
 
Na pewno jeszcze wypróbuję wersję malinową oraz brzoskwiniową, nie zrezygnuję także z zakupu maseł (choć tych staram się już nie kupować), jednak balsam zachęcił mnie do przetestowania ich ;-)
 
 
 
Co Wy na to :) ?!