Make Up For Ever - Rouge Artist Palette

Najbardziej idealna paleta z pomadkami jaką kiedykolwiek widziałam! Taką właśnie w swojej ofercie posiada marka Make Up For Ever - profesjonalna, przez wielu uwielbiana ;-)


Paleta z pomadkami jest mała, przez co bardzo poręczna, z lusterkiem i chowanym pędzelkiem dodatkowo, bez obaw możemy zabierać ją na wyjścia, imprezy czy wojaże. Pięć idealnie dobranych kolorów, bardzo nasyconych, które utrzymują się cały dzień !

Paleta wykonana jest bardzo starannie, co od razu się rzuca w oczy, warto wydać na nią ok. 159 zł, przynajmniej wiemy za co płacimy ;-). Czarna, elegancka, będzie pasowała każdemu, zamykana na mocny zatrzask, nie ma szans żeby przypadkiem się otworzyła - bardzo higieniczna, dodatkowym plusem chowany pędzelek, który nić nam nie ubrudzi.

Wersja kolorystyczna, którą ja posiadam to numer 01 - ciepłe odcienie różu, kolory dobrane idealnie, od jasnego do intensywnego różu, znalazł się nawet brudny róż, który jest ostatnio tak bardzo popularny. Pomadka ma bardzo zbitą konsystencje, idealnie wtapia się w usta i pozostaje na nich przez cały dzień, nie wysusza, nie podrażnia.


 Rewelacyjny gadżet dla wszystkich, którzy uwielbiają innowacyjne i wyróżniające się produkty ;-)
Paleta warta uwagi, kolory pomadek cudowne, czego chcieć więcej ;-)

y.

Yonelle YOSHINO PURE&CARE

Dziś niebiesko ;-)
Ostatnie pół roku miałam okazję testować kosmetyki marki Yonelle, a dokładniej linię Yoshino Pure&Care - czyli kosmetyki do oczyszczania i pielęgnacji skóry 2 w 1, skomponowane na bazie esencji z koreańskich kwiatów Yoshino.
 
 
Z marką spotkałam się po raz pierwszy i to tak naprawdę przypadkowo (produkty wygrałam w konkursie), oczywiście wcześniej widziałam ją na półkach, ale nie wiedzieć czemu omijałam je, teraz tego żałuję.  Dużym plusem dla marki jest to, że jest to nasza rodzinna produkcja! Tak marka jest polska, i bardzo się z tego cieszę, że mogę wspierać nasz rodzinny rynek.
 
 
Przy tej pielęgnacji marka postawiła na składnik azjatycki - czyli koreański kwiat Yoshino o rewelacyjnych właściwościach - antyoksydacyjne, łagodzące wszelkie zaczerwienienia i kojące naszą skórę. Wśród produktów linii Yoshino Pure&Care znalazły się: płyn micelarny, pianka do mycia twarzy i tonik. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę przetestować pielęgnację w całości.
 
Zacznę od tego, że produkty z tej linii przyciągają wzrok i to na dłużej, to naprawdę piękne i razem wyglądają rewelacyjnie, aż żal ich używać! Duże butle - 400 i 160ml, ze szczegółowym opisem na etykiecie, każdy szczegół dopracowany, produkty płynne otwierane na zatrzask, który trzyma się bardzo mocno. Dobra robota, rzadko można spotkać tak idealnie dopracowane opakowania.
 
 
Betainowy płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu sprawdził się u mnie genialnie, bardzo delikatny dobrze usuwa wszelkie zanieczyszczenia (wodoodporny makijaż również). Bazą płynu są substancje myjące bardzo często stosowane w kosmetykach dla niemowląt, znajdziemy tu także D-pantenol, który łagodzi, koi, nawilża i poprawia komfort skóry, i faktycznie po niedługim czasie stosowania poczułam to na własnej skórze.
 
 
Esencjonalny tonik kojący polecany głównie do skóry suchej, wrażliwej i naczyniowej. Produkt niezwykle łagodny podczas używania, przywraca pH skóry, daje uczucie lekkiego chłodzenia i odświeżenia, zapewnia komfort skórze i działa jak kompres. I to jest właśnie to czego ja oczekuję od dobrego toniku, w tej roli sprawdził się idealnie, nie poczułam żadnego dyskomfortu.
 

 
Enzymatyczna bio - pianka daje głębokie oczyszczenie skóry, stosowana jako delikatny peeling biologiczny przynosi naprawdę cudowne rezultaty. Stosowałam ją codziennie, nadaje się nawet do bardzo wrażliwej skóry, więc śmiało zaryzykowałam i nie żałuje. Pianka ma postać spienionego kremu, zapewnia potrójne działanie, bo dokładnie domywa makijaż, złuszcza martwy naskórek, nawilża, pielęgnuje i odświeża. Idealne dopełnienie rytuału pielęgnacji. Jestem z niej bardzo zadowolona, przy swojej pojemności 160ml okazała się niezwykle wydajna.
 
 
Koniecznie sprawdźcie tę linie kosmetyków, albo dajcie znać jak sprawdzała się ona u Was :)? Czy tak samo idealnie jak u mnie ? Jakie inne kosmetyki marki Yonelle możecie mi polecić ? Chcę kontynuować przygodę z tymi fantastycznymi produktami!
Y.
 

Marka NARS - co z nią ?

Marka NARS stosunkowo niedawno zagościła w Polsce stacjonarnie, miałam wrażenie, że było to bardzo wyczekiwane wydarzenie, nie miałam wcześniej z nią do czynienia, więc nie bardzo wiedziałam o co tyle szumu. Po tylu pozytywnych opiniach sama postanowiłam się z nią zapoznać, ale nie zaczęłam od pełnowartościowych produktów, tylko zaczęłam od miniatur (wcale nie takich małych) i dzięki temu już wiem, jaki produkt chciałabym mieć w swojej kosmetyczce ;-)


Pełnowartościowy produkt, który posiadam to korektor pod oczy, dwa pozostałe, czyli róż do policzków i pomadka w płynie to miniatury (połowa normalnej pojemności), które można otrzymać jako gratisy przy zakupach produktów tej marki ;-). Połączyłam przyjemne z pożytecznym, przetestowałam produkty i zdecydowałam, że chcę je mieć w normalnej, klasycznej pojemności  - OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM NA TAK!

Korektor pod oczy testowałam już wcześniej więc klasyczna pojemność jak najbardziej mi odpowiada, jest to produkt do każdego rodzaju cery, który kamufluje cienie i worki pod oczami, dodatkowo ma fantastyczne właściwości rozświetlające. Możemy modulować krycie, dokładając kolejne warstwy, przy mojej suchej skórze sprawdził się idealnie - nie wysuszał jej, nie podrażniał, skóra oddychała.  Produkt aplikujemy za pomocą gąbeczki, co jest moim ulubionym rozwiązaniem.


A teraz czas na miniatury, pomadka w płynie idzie na pierwszy ogień. Kolor, który posiadam to - 5814 Bound - sino/brudny róż połączony z fioletem, fantastyczny, niespotykany, nietuzinkowy. Na ustach wygląda rewelacyjnie. A jeśli chodzi o samą pomadkę, miniatura to 2ml, aplikacja za pomocą gąbeczki, i co mi się najbardziej podoba to konsystencja - aksamitna, bardzo płynna. Nie zjada się z ust, czuć ją cały czas, bardzo fajnie je nawilża, komfort noszenia - zapewniony! ;-)



 Na koniec zostawiłam kultowy i wszystkim znany róż do policzków - ORGASM. Chyba nie muszę go Wam przedstawiać, jest to niewątpliwy hit marki NARS, który w perfumeriach rozchodzi się jak świeże bułeczki i nic w tym dziwnego :-) Moja miniaturka o gramaturze 3,5g (prawie połowa klasycznych produktów) to istny cud! Kolor różu jest cudowny - delikatny ze złotą poświatą. Na twarzy prezentuje się wyśmienicie, bardzo subtelnie, nałożenie sprawia, że skóra wygląda na zdrową i pełną blasku. Aż chce się więcej! Na pewno znajdzie się u mnie pełnowymiarowy produkt.



 
Produkty NARS naprawdę przypadły mi do gustu, zachwyciły mnie swoją jakością i działaniem, pokochałam je jeszcze za opakowania, ją naprawdę piękne przez swój klasyczny wygląd. Czarne z napisem NARS, w niczym nie przesadzone. Chcę się więcej i więcej ;-)
 
LovesNars ;-)
y.

Duet Marzeń- Bumble and bumble.

Bumble and bumble.
Marka na moim blogu gościła niejednokrotnie, nic dziwnego skoro ich produkty są naprawdę rewelacyjne i z ogromną chęcią do nich wracam ;-) Moje dwa ulubione produkty - pokażę je Wam.

 
Oto one: Bb. - Pret -a powder czyli suchy szampon do stylizacji włosów oraz Bb. - Hairdresser's innvisible oil, balm - to -oil pre-shampoo masque - maska balsam - olejek.
 
Przyznam Wam, że ten suchy szampon do stylizacja to prawdziwa bomba, bez której nie mogę żyć, już po pierwszym użyciu, pierwszej stylizacji zakochałam się w nim na zabój.


Mała, urocza i poręczna buteleczka zawiera w sobie biały, bardzo drobno zmielony produkt, który musimy wysypać na głowę i mocno wytrzepać tak, aby nic nie pozostało we włosach. Głównym zadaniem pudru jest odświeżenie włosów, działanie takie jak szampon w sprayu, i u mnie sprawdza się rewelacyjnie, działa zdecydowanie lepiej od innych tego typu produktów - u mnie efekt utrzymuje się cały dzień.
 
 
Kolejnym działaniem, za które pokochałam ten puder to usztywnienie włosa, co pomaga mi w codziennej stylizacji. Włosy mam półdługie, więc po wytrzepaniu resztek, zrobieniu sobie na głowie 'shake/shake' moja fryzura nabiera mega objętości i jest fajnie roztrzepana, ja uwielbiam taki efekt. Mogłabym używać go codziennie tak się z nim polubiłam, ale staram się po niego sięgać rzadziej, aby nie obciążyć dodatkowo moich włosów. W buteleczce znajduje się 56g, bardzo wydajny, warto zainwestować 135 zł.
 
Kolejny mój hit jest nowością marki, na nasz rynek trafił stosunkowo niedawno, w tym czasie zdążyłam go sprawdzić i się z nim zaprzyjaźnić, mowa tutaj o masce z nawilżającej linii marki Bb.
 
 
Maska nadaje się do każdego typu włosów, jednak najlepiej sprawdza się przy włosach suchych, cała linia wzbogacona jest o ekstrakty i oleje (arganowy, kokosowy, macadamia, migdałowy, carthame i z pestek winogron.) które świetnie regenerują i nawilżają. Produkt zamknięty w małym, poręcznym pudełku, forma balsamu, bardzo zbitego i gęstego, która rozcierana na włosach zamienia się w fantastyczny olejek. Maskę nakładamy na włosy zawsze przed myciem włosów (co jest niezwykle ważne).
 
 
Aplikujemy maskę raz w tygodniu, zostawiamy ją na włosach ok. 20 minut, chociaż mi się zdarza zostawić ją na całą noc i później dopiero myję głowę. I tutaj dzieją się cuda, bo moje włosy po tym zabiegu są ultra nawilżone, miękkie i rewelacyjnie się układają. Takiego efektu się nie spodziewałam, ale jak raz zobaczyłam efekt, tak się w nim zakochałam, że produkt został ze mną na stałe. Balsam o pojemności 100ml, cena ok. 185 zł.
 
 
Nie mam bzika na punkcie pielęgnacji włosów, jestem w tym kierunku bardzo, bardzo oporna, ale znalazłam dla siebie kilka produktów, które pozwalają mi utrzymać dobrą kondycję jeśli chodzi o skórę mojej głowy i same włosy, dziś przedstawiłam Wam dwa z nich, choć jest ich zdecydowanie więcej. Marka Bb. jest naprawdę fantastyczna, ich produkty działają cuda, ja bez zbędnych zabiegów mogę spać spokojnie, moim włosom nie dzieje się nic złego :)!
 
Kto tak jak ja jest fanem marki Bb. ?
Y.

Hello Sexy - Glamglow dreamduo Transforming maska nocna

Hello Sexy ;-) uwielbiam ten napis gdy otwieram maseczki marki Glamglow - urocze!
Czuję się wtedy nakręcona i zmotywowana do działania, tak to na mnie działa!


 
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą marką, mam kilka ich maseczek w swojej łazience, po które sięgam regularnie i bardzo je lubię ;-) moda na maseczki dotarła i do mnie, staram się z nich korzystać tak często jak potrzebuje tego moja skóra.
 

 
Glamglow Dreamduo - to maseczka, która składa się z dwóch części, obie działają, ale pod warunkiem, że używamy je razem, pierwsze za co pokochałam tę maskę to jej opakowanie - po prostu błyskotka oraz zapach ! Pachnie pomarańczą zatopioną w czekoladzie! CUDO :)
 

 
Muszę przyznać, że maska działa cuda, spokojnie można ją nazwać nocnym zabiegiem upiększającym skórę, ponieważ produkt przeznaczony jest tylko do użytku nocnego. A jak działa?
Jak wspominałam wcześniej maska składa się z dwóch części, pierwszą - dreamserum (zawiera wyciąg z ziaren zielonej kawy) nakładamy równomiernie na oczyszczoną skórę twarzy i pozostawiamy na ok. 30 sekund do wchłonięcia, drugą - dreamseal (kwas hialuronowy oraz wyciąg z zielonych alg) nakładamy na skórę kończąc zabieg.
 
 
W takiej oto mieszance kładziemy się spać, rankiem skóra jest wypoczęta, gładka, rewelacyjnie rozświetlona (maseczka posiada drobiny), czuję nawilżenie oraz napięcie, co jest ogromnym plusem. Maska nadaje się do każdego rodzaju skóry, ja mam suchą i staram się ją używam raz w tygodniu, żeby nie przesadzić :-). Bardzo wydajna, cena ok. 229 zł.
 
 
Maska jest naprawdę wyjątkowa, pięknie wygląda, pachnie przecudownie i rzeczywiście działa, ta nocna pielęgnacja upiększająca jest dla mnie w ciąży zbawienna :-) Maska ze mną zostaje!
 
No to Hello Sexy!
Y.

The Graceful - paleta 16 cieni marki Sephora.

Lubię limitki  - maja w sobie to coś :)
Sephora w takich kosmetykach jest dla mnie mistrzem, tworzy naprawdę wspaniałe limitowane produkty, te świąteczne są szczególne! Paleta cieni z poprzednich świąt jest wspaniała.



Opakowanie jest kartonikowe, utrzymane w pięknych złoto - różowych kolorach, kształt rombu. Wygodne, nie jest dość duże, więc spokojnie zmieści się na każdej toaletce. Naprawdę uroczo.


Z tyłu opakowania znajdziemy ponumerowane cienie, przyda się nam to w przypadku korzystania z tutorialu, który również znajdziemy w środku.  A teraz same cienie, jak wspomniałam wcześniej, znajdziemy ich tutaj aż 16, nie są zbyt duże, więc nie musimy się martwić, że pozostaną niewykorzystane. Nie wiem czy znacie cienie marki Sephora, ale ja uwielbiam ich pigmentację, konsystencję (która jest ultralekka i bardzo miękka), rozcierają się bardzo dobrze i są niezwykle trwałe, nie zawiodłam się jeszcze na tych produktach!
 


 
Cienie ułożone są i wyglądają jak plaster miodu, bardzo przyjemnie dla oka. Kolorów uważam, że jest wystarczająco, aby móc wykonać zarówno dzienny jak i wieczorowy makijaż. Jasne i ciemne kolory fajnie się ze sobą kontrastują, mamy tutaj błyszczące odcienie i maty. Paleta 16 cieni, w której znajdziemy wszystko co potrzebujemy :)
 
 
 
 W środku palety znajduje się duże lusterko, dla mnie wystarczające do stworzenia makijażu oka, oraz tutorial z obrazkami i podpisanymi cieniami. Dla laika jest to na pewno przydatna pomoc :)

Taka limitka to coś dla mnie, mimo iż jest świąteczna, swoimi kolorami idealnie wpasowuje się w każda porę roku. Kto poluje na takie limitowane cuda?

y.